Back to London – UK
Postanowiłam zrobić mały update wpisu o Londynie… już prawie zapomniałam o tym pomyśle, bo po drodze były kolejne podróże i sporo pracy, ale zrobiło mi się szkoda tych wszystkich pyszności ze zdjęć.
Grudniowy Londyn był bardzo glam, odświętny, wieczorowy, nadal trochę tajemniczy, wieczorami mroźny, a w dzień słoneczny. Każdy kolejny wypad to więcej łażenia bez celu i jedzenia na mieście, więcej wolności i zajawki z samego przebywania w nim, więcej dodatkowych kilogramów. Londyn jest 2 h samolotem stąd, jest wielki, różnorodny i czeka na ciebie!
Zaczynam od jedzenia, bo przecież po to tu jesteś :P
Bhuti (50 Hill Rise, Richmond TW10 6UB / strona internetowa)
To miejsce warto odwiedzić przy okazji wizyty w Kew Garden (o którym napiszę kawałek dalej) lub Parku Richmond (tego ogromnego w którym żyją m.in. jelenie i daniele), bo jest gdzieś pomiędzy tymi dwoma lokacjami. Tak naprawdę Bhuti to nie tylko wegańska kawiarnia, ale również ekologiczne centrum odnowy biologicznej, ze spa, studiem jogi oraz mini sklepikiem.
W pełni organiczne jedzenie, bez glutenu i rafinowanego cukru może być smaczne. W Buthi masz do wyboru sporo opcji śniadaniowych od różnego rodzaju owsianek, granoli po naleśniki i zupy. W opcji obiadowej występuje tzw. bowl, czyli potrawa którą możesz sobie dowolnie skomponować ze składników wymienionych w menu, zamówić w opcji większej lub mniejszej porcji. Pragnienie możesz ugasić świeżo wyciskanymi sokowymi koktajlami, mlecznymi smoothie, fair-trade’ową kawą i herbatą. Na deser zawsze jakieś ciacho. Wszystko co danego dnia dostępne możesz zobaczyć przy barze. Bhuti to proste, zdrowe jedzenie z wysokiej jakości składników, tego typu miejsc jest zdecydowanie za mało w fast-food’owym Londynie!
Temple of Hackney / Temple of Seitan (10 Morning Ln, London E9 6NA / strona internetowa)
Świątynia seitan’a do której zjeżdżają się wyznawcy fast food’a z całego świata, mieści się kilka minut o stacji Hackney Central (overground). Tworzy ją kilka metrów lokalu – z jedyną opcja siedzącą na zewnątrz – i kilkoro naprawdę szybko uwijających się typów. Szybkie jedzenie, długie kolejki, mało miejsca i naprawdę solidny seitan w kilku odsłonach. Przetestowaliśmy wrapa, burgera i skrzydełka. To pierwsze to raczej na mały głód i bardziej fit. Drugie to już spory kawał fake kurczaka w typowo fast-food’owej bułce z odrobiną warzyw. Trzecia opcja kawałki seitan’owego kurczaka w sosie BBQ jest dla wielbicieli trochę ostrego żarcia, mocno intensywne w smaku, ale spoko. Jak się nie najesz, możesz poprawić frytkami i fairtrade’ową Karma Colą. Doceniam taki fast food, chodź wolę raczej slow ;)
W momencie kiedy to pisałam TOS jeszcze nie miało wybranej miejscówki, ale od końca stycznia druga lokalizacja na Camden (103a Camley, London St N1C 4PF) już działa. Mają tam rozszerzone menu, widziałam jakieś opcje śniadaniowe i słodkości. Muszę odwiedzić, następnym razem ;)
Cook Daily (Boxpark Shoreditch, Unit 48 & 49, 2-4 Bethnal Green Rd, London E1 6GY / strona internetowa)
Chodziło za mną to miejsce już przy poprzedniej wizycie, ale wtedy jakoś nie dotarłam i bardzo mnie cieszy że w końcu się udało. W menu Cook Daily znajdziesz kilkanaście potraw podawanych w wielkich miskach (w tym kilka bezglutenowych), każda z nich jest w tej samej cenie. Od zup po dania z makaronem, ryżem i całą masą warzyw. Różne smaki, a wśród nich m.in. popularny tajski pad thai czy filipińskie adobo. Porcje solidne, świeże, dobrze przyprawione. Może nie jest to najlepsza rzecz jaką jadłam, ale wystarczająco dobra żeby tam jeszcze wrócić. Samo wnętrze przypomina scenerię z filmu, surowa nierdzewna blacha, wlepki, neony, lokalsi i automaty z grami. Lokal mieści się w kompleksie Boxpark Shoreditch, w którym znajdziesz także inne miejsce z wegańskim jedzeniem – np. What the pitta! (unit/lokal nr. 52). Jedyny minus za jednorazowe, plastikowe naczynia :(
Palm Vaults (411 Mare St, London E8 1HY / strona internetowa)
Gdyby kawiarnia I will kill again, mieszcząca się przy palarni kawy Dark Arts Coffee nie była zamknięta, nie trafiłabym do Palm Vaults. Skusiło mnie wnętrze pełne roślin. Kawiarnia idealna na jakieś ploty czy urodzinowe ciacho. Kolorystycznie wszystko się tam zgadza, marmurkowe talerze i stoły, złote detale i sztućce, różowe serwetki, krem w torcie i butelka z kranówą którą dostajesz na stół. Nad głowami donice z roślinami, na stołach kwiaty. Zamówiłam sobie lawendowe latte, dorzuciłam do tego super słodki torcik o smaku chai z różowym bezowym kremem i byłam szczęśliwa. Bardzo miła obsługa, nie nachalna muzyka w tle i ten cały klimat girly & vintage, na pewno mnie jeszcze kiedyś skuszą do odwiedzin.
Eat Chay (152 Brick Ln, London E1 5EG / strona internetowa)
Sami o sobie piszą że nie są weganami i nie przeszkadza mi to zupełnie, bo tworzą w 100% roślinne dania, przemycając w nich kuchnię wietnamską. To tak naprawdę taki popup z jedzeniem, gdyż nie mają lokalu do którego możesz pójść… ja trafiłam ich na Broadway Vegan Market (London Fields Primary School, Westgate Street, E8 3RU) w sobotę. Menu jest minimalistyczne, 3 potrawy i 2 napoje (tajska ice tea i wietnamska ice coffee). Jak na fast food przystało króluje gluten i słynna wietnamska „bahn mi” w dwóch odsłonach, to tak naprawdę bagietka wypełniona świeżymi warzywami, piklami, sosami, pastą orzechowo-grzybową i jakimś proteinowym dodatkiem. Sałatka to raczej danie na ciepło, z substytutem kurczaka, świeżymi warzywami i wyrazistym sosem. Smak naprawdę ciekawy, choć ten fake kurczak był jak dla mnie za bardzo przysmaganym grillem. Następnym razem celuje w bagietkę.
Young Vegans Pie and Mash (60 Camden Lock Pl, London NW1 8AF / strona internetowa)
Internet głosi że „mash and pie” to klasyczne danie londyńskiej klasy pracującej, ale na moim instagramie Young Vegans napisali że to comfort food. Jakkolwiek by nie było naprawdę, chciałam w końcu spróbować typowej angielskiej kuchni w wegańskiej odsłonie i to też uczyniłam. Wrażenia mam mieszane, z jednej strony poszczególne składniki spoko – bardzo smaczny chutney – z drugiej strony, jako całość jakoś to ze sobą nie grało. Ale kto wie, może Tobie przypadnie do gustu taki fast food. Duży plus za pomysł, aby weganizować dobrze znane i lubiane potrawy, trafiając z nimi do osób nie będących na diecie wegańskiej. A kolejny za mega miłą obsługę :)
Magic Falafel (31 Chalk Farm Rd, London NW1 8AH)
Magiczny falafel znajduje się na Camden (w 2 lokalizacjach) i kiedy nie masz fazy na wyszukane smaki idziesz tam na pewniaku. Podobno najlepszy w Londynie, podobno w całym UK, nie potwierdzam nie zaprzeczam, jest smacznie i tego się trzymajmy. Świeżo smażone ciecierzycowe kuleczki do wyboru w picie lub sałatce, podane z całkiem sporą ilością świeżych warzyw, pikli i super aromatycznych sosów, albo z hummusem. A to wszystko za 5 (w picie) lub 6 (w sałatce) funtów, kolejny magiczny powód by tam pójść ;)
Melissa Artisan Bakery (88 Camden High St, London NW1 0LT)
Jak już zawitasz na Camden, to w drodze z Magic Falafel’a lub Young Vegans Mash and Pie, możesz się załapać na pyszny deser i kawę właśnie w Melissie. Kawiarnia jest przyjazna weganom, mają roślinne mleka do kawy i kilka opcji wegańskich słodkości. Cynamonowe precle polecam kupować 4 kami, wtedy 5 ty gratis, a zjesz na pewno bo to idealnie puszysty glutenowy cios. Dla wybrednych, tych co nie gustują w cukrowym cynamonie, są jeszcze orzechowe. Jeśli walczysz z glutenowym nałogiem, don’t go there! :P
Makatcha Eats (The Loft Camden Lock Market, Unit 62, London NW1 8AF)
Kerb Market to miejsce w którym zachodzą częste zmiany, ile razy tam nie jestem to znajduję coś nowego. Nie wegańskie, nawet nie wegetariańskie, ale czasem trzeba wyjść poza swoją strefę komfortu i to akurat wyjście mogę uznać za udane. Makatcha to dania inspirowane kuchnią Malezji i Indonezji. W menu pozycja Vegan Rendang, to taka mini podróż do miejsc w których jeszcze mnie nie było. Dobrze znane składniki – grzyby, ciecierzyca, szpinak, masło orzechowe i mleko kokosowe – a jednak podane na słodko, lekko ostro, inaczej niż robię to zwykle w domu. Sycące i aromatyczne curry to jest to!
Whole Foods Market (5 sklepów na terenie Londynu – znajdź adres)
Whole Foods to takie miejsce do którego lepiej nie wchodzić, jeśli nie jesteś tuż po wypłacie. Sieć specjalizuje się w sprzedaży żywności naturalnej i organicznej, zdrowej, w związku z czym wegańskiej również. To właśnie tam znajdziesz migdałowego Bailey’sa, paczkowane kanapki z tempehem od Tofurky, czy wegańskie pianki od Freedom Confectionery. Jest sporo produktów dla wegan, ceny wyższe niż w marketach, ale tak czy inaczej, warto tam wpaść po jakiś smakołyk.
Revital (kilkanaście sklepów w całym Londynie)
Weszłam tam przypadkiem w poszukiwaniu jogurtu, ale znalazłam całkiem sporo innych rzeczy. Revital to sieć sklepów z witaminami, suplementami diety, odżywkami dla sportowców, kosmetykami oraz jedzeniem. Oczywiście dzięki temu przypadkowi trafiły w moje ręce lody i czekoladki Booja-booja, pyszność milion! Warto spojrzeć również na kosmetyki, witaminy i suple, bo jest tam sporo fajnych rzeczy :)
Wing Yip – Chinese Supermarket & Groceries (395 Edgware Rd, London NW2 6LN)
Chiński supermarket to zawsze raj dla wegan, a jeśli okazuje się być 10 minut spacerkiem od domu twojej siostry, radość jest podwójna. Był piękny słoneczny dzień, ale Wing Yip jako pierwszy punkt wycieczki wymagał porządnego rozpoznania. Ot takie drobne zakupy od puszkowanych fake meat’ów, po suszone tropikalne owoce, kokosowe kawowe cukierki, jaśminowe herbatki, wegańską mrożoną rybę i świeżego jackfruita.
Asortyment sklepu jest naprawdę różnorodny, poza całą lodówką wegańskich ryb i mięs, są też puszkowane sejtanowe kaczki i kurczaki, tofu, mochi, herbaty, słodkości, napoje oraz wszelkiego rodzaju naczynia i gadżety. Świeże warzywa, owoce i najpyszniejsze na świecie sticky rice z taro, czarną fasolką lub bananem, które niebawem planuję zrobić – przepisem się tu oczywiście podzielę :)
Gosh! Comics (1 Berwick St, Soho, London W1F 0DR)
Taki mały offtop, ale jeśli choć trochę jarasz się komiksem, to jest miejsce do którego lecisz już pierwszego dnia. Znajdziesz go gdzieś między sex shopem, a salonem fryzjerskim o pięknej nazwie Bleach (nazwa debiutanckiego albumu Nirvany, wiadomo). A w środku powieści graficzne, klasyki o superbohaterach, trochę mainstreamu, współczesne książki dla dzieci, mangi i różne wydawnictwa niszowe. Jest nawet komiks o koreańskim jedzeniu z przepisami w formie rysunkowej ;)
The Design Museum (224-238 Kensington High St, Kensington, London W8 6AG)
Zlokalizowane tuż obok Holland Park’u, niedaleko Kensington Palace i Notting Hill. Muzeum Designu może być dobrym miejscem na odpoczynek od jedzenia :P Podczas typowo londyńskiej aury, spacerowanie po parku to średnia zajawka, a tam jest miło, ciepło i przy okazji zawsze jakaś ciekawa wystawa z zakresu designu, projektowania czy fashion.
Brick Lane Bikes (118 Bethnal Green Rd, London E2 6DG / strona)
Ostre koło, single speed, rower miejski, elektryczny, szosowy, vintage… tyle w temacie. Sporo części, gadgetów, akcesoriów i gotowych rowerów także, w lepszych cenach niż w PL :P
Kew Gardens (Royal Botanic Gardens, Kew, Richmond, TW9 3AE / strona)
Kew to nie tylko ogród botaniczny, to także biblioteka, największe na świecie herbarium, pracownie naukowe i kompleks szklarni. Pod hasłem Kew kryje się ogromny teren parku w Richmond oraz Wakehurst Place w West Sussex. Jak na razie udało mi się odwiedzić jedynie Richmond. Pogoda tego dnia była iście angielska, ale daliśmy radę. Najpierw odbyliśmy spacer po parku w lekko przyspieszonym tempie (ale nie na tyle przyspieszonym żeby nie wdrapać się na ścieżkę między koronami drzew), potem rozpoczęliśmy poszukiwania szklarni. A że jest ich kilka, to był ból ;) Na szczęście tropikalna palmiarnia i Princess of Wales Conservatory (czyli ogród z różnymi strefami klimatycznymi) go ukoiły. Widoki, zapachy, kolory, spacerujące po ścieżkach wielkie jaszczurki, storczyki w swoim naturalnym środowisku, wielkie lilie, milion gatunków palm, przyroda w swoich najpiękniejszych odsłonach! Na terenie parku znajduje się ogromna wiktoriańska szklarnia, która w tym roku zostanie ponownie otwarta dla zwiedzających. A niedaleko palmiarni jest też mini szklarnia poświęcona liliom wodnym <3
Kew to miejsce do którego warto wracać, sezonowo odbywają się tam różne eventy – niedawno odbył się Festiwal Orchidei i strasznie żałuje, że mnie tam nie było.
Regent’s Park (Chester Rd, London NW1 4NR)
Jest jednym z królewskich parków Londynu i jednym z większych po których miałam okazję spacerować. Na terenie Regent’s znajduje się jezioro, kanały (można tu dojść spacerując od Little Venice w kierunku północno-wschodnim), ogród różany (Queen Mary’s Rose Garden), place zabaw, boiska do uprawiania m.in. krykieta czy tenisa i sporo zieleni. Możesz natknąć się na 2 i 4 nożne żyjątka w postaci różnorodnego ptactwa i wiewiórek <3.
THE END
BRAK KOMENTARZY