Berlin i still <3 Niemcy
Kilka razy w roku jestem w tym mieście i nadal je <3. Mam swoje ulubione miejsca, street arty, sklepy z płytami, księgarnie i stacje metra. Swoje lokalne rytuały, ludzi, koncerty, wspomnienia. Rok temu we wrześniu wylądowałam w Berlinie z własnym rowerem i najlepszym ziomkiem… w tym na bank to jeszcze powtórzę. Nie ma lepszej opcji jak poznać to miasto na nowo z perspektywy ulicznych korków i zamotanych bike lanes na przedmieściach.
To już drugi wpis o tym mieście, pierwszy znajdziesz tutaj >>> Hello Berlin i <3 U.
Z racji mojej zajawki, za każdym razem staram się sprawdzić jakieś nowe smaki. Nakarmić się czymś innym i utwierdzić w przekonaniu, że Berlin to raj dla wielbicieli kuchni roślinnej ;) Tym razem opiszę Wam kilka nowych dla mnie – a kultowych dla Berlina – miejscówek… m.in. tych dobrze punktowanych na HappyCow.
Bike Berlin – podwórko pewnej kamienicy ;)
Miss Saigon (Skalitzer Straße 38, 10999 Berlin Kreuzberg – U-Bahn Görlitzer Bahnhof)
Po wyjściu z Coretex’u przechodzimy przez ulicę tym razem na zielonym… ktoś trąbi, ktoś krzyczy i 5 minut później siedzimy w zacnym punk towarzystwie w wietnamskiej restauracji tuż przy stacji metra. Z początku mój nos negatywnie reaguje na zapachy, ponieważ nie jest to wegańska knajpa. Ale niech cię to nie zrazi, bo ma w swoim menu sporo opcji dla wegetarian i wegan (można poprosić o przyrządzenie dania bez dodatku składników od zwierzęcych). Bardzo dobre zupy z dużą ilością dodatków, spore porcje… Na zdjęciu po lewej kokosowa z mini pulpecikami i kawałkami smażonego tofu, bardzo delikatna i sycąca. Po prawej nieco ostrzejsza z co najmniej 3 ma rodzajami fake meat (tofu, sejtan i coś jeszcze), rozgrzewająca i równie dobra. Mogłabym się przyczepić jedynie do braku limonki :) W menu są pyszne koktajle owocowe na bazie mleka kokosowego bez dodatku cukru, przystawki w postaci pierożków dim sum w małych bambusowych koszach, a do każdego dania nie będącego zupą dostajesz dodatkowo mini miseczkę warzywnego wywaru.
Free Wi-Fi i płatność kartą możliwa.
Sfizy Veg (Treptower Straße 95, 12059 Berlin Neukölln – S-Bahn Sonnenallee / U-Bahn Karl-Marx Straße)
W końcu mi się udało, bo ostatnie kilka razy jak chciałam się u nich podtuczyć skończyło się pocałowaniem klamki. Sfizy Veg równa się pizza, większość ziomeczków twierdzi, że jest lepsza niż w Zeus Pizza & Pide czy Yoyo Foodworld, więc musiałam to sprawdzić. Niestety nie wydam jednoznacznego wyroku. Na pewno Sfizy Veg to miejsce w 100 % wegańskie za co plus. Robi pizzę bardziej serową i tłustą, a ciasto mniej chrupiące niż w Zeus, ale to już kwestia gustu czy wolisz takie czy inne. Dla mnie osobiście pomidorowy sos pokrywający placek był za mało wyczuwalny. W menu do wyboru jest sporo opcji pizzy, past, burgerów, kanapek, napojów i deserów. Ogólnie Sfizy jest bardzo klimatycznym miejscem, na ścianach wiszą kiczowate jezuski, wymieszane z okropnymi obrazami, starymi żyrandolami, książkami i innymi bibelotami. Wieczorem panuje półmrok, palą się świeczki, jest ciepło, aż się chce zostać na dłużej. EDIT: To miejsce już nie istnieje.
Brak Wi-Fi i płatności kartą :(
Die Chaostheorie (Lychener Straße 4, 10437 Berlin Prenzlauer Berg – U-Bahn Eberswalder Straße)
Mieliśmy iść na kawę do Café Morgenrot, ale było zamknięte i wylądowaliśmy 700 m dalej w małej i bardzo kolorowej Chaostheorie (polecam obczaić toaletę ;). Lokal serwuje wszelkie opcje kawy, napojów alkoholowych i bez, ciasta z ukochanej cukierni Ohlálá Tartes Shop oraz wegańskie przekąski w tym słynny Doner (którego jeszcze nie próbowałam). Leci dobra muza, można sobie spokojnie posiedzieć, choć lokal jest raczej oblegany, bo to idealne miejsce na bifor. Ich nalepka z napisem „we have most delicious pussies in town” już od dawna zdobi moją lodówkę. Na pewno tam wrócę. EDIT: To miejsce już nie istnieje.
Free Wi-Fi (na hasło) i płatność kartą możliwa.
Cupcake Berlin (Krossener Straße 12, 10245 Berlin Friedrichshain – S+U-Bahn Warschauer Straße / U-Bahn Frankfurter Tor)
Mała cukiernia w wegańskim zagłębiu niedaleko Warschauer zwabiła nas słodkim zapachem i dumną nazwą. Wcześniej widziałam recenzję na jakimś blogu i mijając postanowiłam sięgnąć po jednego muffinka na próbę. Niestety mimo pięknego wyglądu, sporego wyboru, kuszącego zapachu, całkiem miłego wnętrza i obsługi, zawiodłam się na tym co najważniejsze, czyli na smaku. Był on dość przeciętny, nieco sztuczny, poziom słodkości zdecydowanie za wysoki jak dla mnie, ogólnie nie moja bajka. Cupkaces Berlin nie jest 100 % vegan, ale ma w swojej ofercie 12 smaków bez składników od zwierzęcych (niestety – może z powodu późnej pory – zostały tylko 3 z nich). Lokal ma w ofercie także inne słodkie wypieki, bajgle, kanapki i – co jest bardzo spoko – opcję zamówienia muffinów na specjalną okazję. W wakacje istnieje możliwość siedzenia na zewnątrz. EDIT: To miejsce już nie istnieje.
Brak Wi-Fi i płatności kartą :(
Chay Viet (Brunnen Straße 164, 10119 Berlin Mitte – U-Bahn Bernauer Str.)
To kolejna restauracja z kuchnią wietnamską, tym razem wegetariańską z opcją wyboru dań w 100 % wegańskich. Lokal jest dość spory, raczej niezbyt gustownie urządzony, ale wynagradza marne doznania wizualne, smakiem dań. W menu jest naprawdę spory wybór potraw i napojów. Wszystko świeżo przygotowywane, co się niestety przekłada na czas oczekiwania, zdecydowanie nie jest to fast food. Może nie jest to też najlepsze wietnamskie żarcie jakie jadłam, ale na pewno wrócę tam jeszcze na curry i zupę Pho (na punkcie której niektórzy mają małą obsesję ;). Smaczne, świeże, spore porcje, idealne aby odzyskać siłę na wieczór.
Free Wi-Fi (na hasło) i płatność kartą możliwa.
Vinh-Loi – azjatycki sklep spożywczy (3 różne lokalizacje: Gutsmuthsstraße 23-24; Ansbacher Str. 16; Müllerstraße 141)
Byłam tam tylko raz, ale kocham ten sklep :) Jest tam ogromna ilość rzeczy których w życiu nie widziałam na oczy (poza berlińskim ogrodem botanicznym, w którym większość roślin z lodówki znajdziesz rosnących i żywych w sekcji Chin), nie jadłam i pewnie nie zjem (po przeczytaniu składu). Wizyta w tym typowym azjatyckim markecie, skończyła się prawie spóźnieniem na pociąg do Wwa, tak więc polecam mieć nieco więcej czasu na shopping. Vinh-Loi ma w ofercie różnego rodzaju tofu, tempeh i fake meat’y w postaci mrożonek. Z ciekawych rzeczy nabyłam tam tofu w formie płynnego kremu, którego użyłam jako bazy do sosu i mrożoną wędlinę z sejtana która dość przerażająco podrabiała smak swojego mięsnego odpowiednika. Gdyby nie brak miejsca w bagażu na bank kupiłabym kilka dziwnie wyglądających roślin, młode kokosy i jakieś owoce. Dodatkowo w sklepie można nabyć tradycyjne naczynia i przyrządy kuchenne oraz wszystkie kiczowate gadżety o których niejedna/en z Was marzy… koty machające łapką czy papierowe lampiony. Ogólnie wracam tam następnym razem na milion procent :)
Na zakończenie sklep płytowy Bis Aufs Messer, znajdujący się tuż obok Veganz (wegańskiego marketu przy Warschauer). Ale to już na inny rodzaj głodu ;)
BRAK KOMENTARZY