Kreta goes vegan – Grecja
Zabierałam się do tego wpisu już kilka razy… Eat me please! w swej pierwotnej koncepcji posiadało dział Trips, bo podróżuje i jada w różnych miejscach, wie jak to jest być vegan on holidays, a czasem informacje znalezione w sieci niestety mijają się z prawdą i wprowadzają w błąd. Dlatego chciałam pisać tu o pozytywnych i negatywnych doświadczeniach głównie kulinarnych z wszelkiego rodzaju wypadów. Oczywiście będą to moje subiektywne opinie, choć postaram się bardziej opisywać niż oceniać, na ile to możliwe :).
O ile poprzednie wakacje były pełne pozytywnych niespodzianek tj. np. kilka rodzajów roślinnego mleka w niemalże każdym sklepie na Fuertaventurze, sojowe jogurty i najpyszniejsze na świecie papaye, o tyle te na Krecie, musiały nadrabiać w innych sferach niż kulinarna.
Grecja wyspiarska w google to…milion odmian oliwek, pełno świeżych ziół, figi i karob…wiele osób pisało o typowo greckich przystawkach z natury w 100 % roślinnych, kilku roślinnych tradycyjnych potrawach dostępnych w każdej restauracji, tylko nikt nie napisał, że wszystko dosłownie pływa, a nawet tonie w oliwie, wcześniej smaży się na głębokim, a potem podawane jest z gęstą śmietaną (o ile w porę nie zaznaczysz, że chcesz bez).
Ale cóż, tak jak zawsze uwielbiałam dolmades (w skrócie – ryż pakowany w liście winogron), tak po kilku dniach na Krecie miałam ich dość. Czasem były dobre i aromatyczne, ale często było czuć że są któryś raz odgrzewane, a tego zaakceptować nie mogę. Te bardziej pozytywne, bądź też poprawne doznania smakowe to smażona, panierowana cukinia i boczniaki, pasta z grochu, mrożona kawa bez mleka (o sojowym niestety nie słyszeli) oraz piña colada podawana w wydrążonym ananasie (ekologiczne, ładne wizualnie i dobre). Innym razem pizza „bez sera” w plażowej restauracji z bakłażanem i boczniakami, grillowane warzywa w musztardowym sosie, również proste ale smaczne. Panuje tam taki zwyczaj, że po skończonym posiłku jest darmowy deser, jako przejaw gościnności i podziękowania. Przeważnie są to świeże pokrojone owoce i typowy grecki trunek rakija, niestety zdarzają się też lody i ciastka.
(typowa plażowa knajpa – widok słuszny, na koniec talerz świeżych owoców ;)
(grillowane boczniaki w musztardowym sosie)
(pasta z grochu)
(panierowana, smażona cukinia)
(grillowane warzywa w musztardowym sosie)
Teraz trochę o tym co można nabyć w sklepach, o ile jesteście na tyle „zboczeni”, że rezerwujecie sobie apartament z aneksem kuchennym, bo planujecie gotować na wakacjach :P Szaleństwa w tym temacie nie było, zaopatrzenie sklepów w naszej okolicy pozostawiało wiele do życzenia. Z produktów sojowych… dopiero w połowie wyjazdu znaleźliśmy sklep z mlekiem sojowym firmy na „A” i deserem czekoladowy tej samej marki. Nic więcej z żywności gotowej do spożycia, no może poza fasolką z puszki i wspomnianymi wcześniej dolmades. Standardowe produkty z których mogliśmy wybierać to różne fasole paczkowane, ryż, makaron i kilka zwiędłych warzyw w rogu każdego sklepu. Za to regały z oliwkami, oliwą i ziołami były tak bogato zaopatrzone że respect! Tapenadą na śniadanie nie pogardzę nigdy, a tym bardziej taką ze świeżych oliwek. Kolejny kanapkowy wynalazek który przypadł mi do gustu to dżem karobowy, bardzo słodki i specyficzny w smaku, ale dobry :) W końcu Kreta to wyspa na której znajduje się największy w Europie las drzew karobowych, a poza tym rosną tam one wszędzie. Tutaj taki mały prywatny off-top, przepis na ciastka z karobem i figowo oliwkowy chutney (inspirowany tym wyjazdem). Wracając do tematu, w każdym sklepie dało się odnaleźć jakieś paczkowane krakersy, bądź ciastka w których składzie nie było nic odzwierzęcego, była tylko kwestia spędzenia paru minut na czytaniu opakowań, ale chyba każdy świadomy konsument robi to automatycznie :)
(dżem karobowy mmmmmmniam, niestety jedyne pieczywo bez mleka i jaj to sztuczny tostowy chleb)
(półki sklepowe uginające się pod różnorodnymi oliwkami, oliwami i ziółkami)
(jabłka, banany, figi – trzeba sobie jakoś radzić między posiłkami ;)
Kończąc temat kulinariów, patrząc na Kretę z dystansem kilku miesięcy, nie było szału, ale też tragedii :D
To teraz w skrócie, co więcej ma do zaoferowania wyspa. Doznania wizualne i emocjonalne podczas jazdy jej wąskimi, krętymi uliczkami na wysokości niekiedy 1200 m n.p.m. (np. droga do wąwozu Samaria) są godne polecenia. Droga do laguny Balos, szerokości 1,5 samochodu, bez barierek z widokiem na strome zbocze zanurzające się w lazurowej wodzie morza Kreteńskiego, pełna kóz, wielkich kamieni pokonana małym samochodem bez napędu 4×4, mistrzostwo świata! Piękne widoki, natura, zwierzęta, plaże i woda, to wszystko może wynagrodzić tydzień słabego żarcia :P
Klimatyczne kawiarenki in the middle of nowhere …
…i takie pośrodku plantacji pomarańczy…
…i takie wyglądające jak scenografia z filmów.
A teraz nuuuuda :P typowe miejscówki z przewodników…
Elafonisi rzeczywiście jest piękna, to położona tuż przy południowo-zachodnim brzegu Krety mini wyspa (plaża). To tam różowo-błękitny piasek miesza się z tym nudnym białym. Turyści grzecznie smażą się na leżakach, a po drugiej stronie idealna przestrzeń, ciepła woda i prawie nikogo. No umówmy się, nie jest to miejsce na oderwanie się od cywilizacji, ale na jedno popołudnie pływania i plażowania jest okey.
Kolejne miejsce to Laguna Balos. Nie jestem typem osoby która lubi zwiedzać, a tym bardziej tego co inni, ale w obczajaniu plaż jestem ekspertem :P Odwiedziliśmy to miejsce tuż przed zachodem słońca (pisałam o trasie która wiodła do tej miejscówki…mistrz!), dzięki tak późnej porze turystów było już dosłownie kilku. Po dotarciu na miejsce zostają chyba 2 km do przejścia, można w tym czasie zaprzyjaźnić się ze stadem kóz i koźlątek ;) Widok niesamowity, przestrzeń, zapach, wiatr, idealnie biały piasek i gorąca woda, cała laguna dla nas…inni uciekli przed nadchodzącym zmrokiem i jazdą po ciemku tą „bezpieczną” skalistą drogą, którą się tu dostaliśmy.
…o takie ziomki tam były :)…<3
Laguna Balos przed zachodem słońca (kilka osób gdzieś na dole)…
Plaża Psaromoura, niedaleko miejscowości Agia Pelagia (nie widać plaży przez zagęszczenie parasoli).
Taki typowy widok do śniadania :)
Wąwóz Samariá…
Okolice Agia Pelagia…
Plaża Mononaftis wieczorem…
Jeśli chodzi o plaże w okolicy miejscowości Agia Pelagia to są 4. Dwie z nich są gdzieś powyżej na zdjęciach (tłoczna, mała Psaromoura i mniej uczęszczana Mononaftis, obydwie z drobnymi kamyczkami przemieszanymi z większymi i piaskiem), idealnie puste stają się po godzinie 18. Pozostałe to Kladissos (prywatna plaża należąca do hoteli) i Agia Pelagia (plaża miejska, jedyna piaszczysta, dużo ludzi, restauracje i sklepy, płatne parasole i leżaki ale można użyć własnego sprzętu za free).
Wracając z Krety, polecam zrobienie sobie małych zakupów w postaci paczkowanych oliwek, fig, oliwy, przypraw oraz wina (kulinarne pamiątki są najlepsze ;).
BRAK KOMENTARZY