Koty, jaskółki i figi, Korfu – Grecja
Zielona, kwitnąca, kocia, otoczona głębokim lazurem, ciepłym H2O. Wyspa morza jońskiego, ta najbardziej na północ, ta górzysta. Przez wieki znajdowała się kolejno pod rządami Rzymu, Bizancjum, Wenecji, Turcji Osmańskiej i Anglii, by w 1864 stać się częścią Grecji. Jest jedną z jej 165 zamieszkałych wysp, jednym z piękniejszych miejsc w jakich miałam okazję być.
Wybrałam północną część wyspy ze względu na krajobraz i jego różnorodność. Bliskość plaż piaszczystych i kamienistych, pełnych turystów i tych totalnie pustych – bez jakiejkolwiek infrastruktury. Z jednej strony klimat typowej greckiej wsi i małych miasteczek (Peroulades), a z drugiej – po dwudziestominutowym spacerze – turystycznej miejscowości z angielskimi pub’ami, sklepami, wypożyczalnią skuterów oraz kilkukilometrową plażą pełną leżaków i parasoli (Sidari).
Wynajęłam apartament z aneksem kuchennym, położony nieco wgłąb lądu. Wszystkie opcje bliżej morza były albo zajęte, albo pozbawione basenu… więc wybór był prosty. O nocleg w sensownej cenie nie trudno, bezpieczna opcja to zaklepanie przez booking, ale jeśli wolisz spontan – na miejscu znajdziesz dużo „room to let”.
Dobra lokalizacja kwatery to podstawa, z mojej było blisko do Logas Beach, Cape Drastis i Drasti Beach (w Peroulades) oraz Canal D’Amour i Apotripiti Beach (w Sidari). Do dalszych miejsc można dojechać wypożyczając rower, skuter, auto albo wybierając transport lokalny (tzw. Green Bus). Autobusy jeżdżą raczej rzadko i tylko do wybranych miejscowości, chyba że jesteś w Kerkyrze to jest inaczej (autobusy z Corfu Town kursują do każdego miejsca na wyspie).
Przykładowa podróż do Kassiopi z Sidari trwa niecałą godzinę. Kassiopi to turystyczna miejscowość z widokiem na Albanię. Pełna małych zatoczek z kamienistymi plażami, idealnie przeźroczystą, nienaturalnie lazurową wodą i białymi skałami. Jest tam po prostu ładnie. Jest też kilka dobrych spotów do opalania i pływania.
Korfiańska kuchnia to dziko rosnące zioła, cytryny, pomarańcze, figi, oliwki i kumkwat. Jest sporo lokalnych specjałów, które są z natury wegańskie i kilka z nich jest całkiem smaczna. Wymienię kilka nazw, tak będzie łatwiej. Skordalia to takie czosnkowe pure z ziemniaków. Gigantes – duża fasola duszona z czosnkiem i cebulą w sosie z pomidorów, a fasolakia – coś podobnego z użyciem zielonej fasolki w strączkach. Yemista – nadziewane ryżem z sezonowymi ziołami warzywa (z reguły papryki i pomidory). Imam – nadziewane warzywami i ziołami bakłażany. Briam – przypomina nasze leczo, pieczony jest w piekarniku, a w jego skład wchodzą ziemniaki, bakłażany, cukinia i pomidory. Horta – gotowane na parze zielone warzywa lub zioła (np. szpinak, mniszek, jarmuż, botwina etc.) skropione sokiem z cytryny i oliwą, doprawione solą i pieprzem, podawane na zimno.
Dalej przychodzą mi do głowy same „złeeee” rzeczy… greckie słodkości! Chałwa, baklawa (trzeba pytać o taką bez miodu), kataifi (słodycz w rodzaju baklawy robiony ze specjalnego ciasta przypominającego bardzo cienkie nitki makaronu, z orzechami, przyprawami korzennymi i syropem cytrynowym), sezamki, czekoladowe słodkie tahini, ciastka nadziewane kandyzowanymi owocami kumkwatu, batony z mielonych fig i migdałów. No i na koniec typowe korfiańskie napoje, czyli kawa (raczej mrożona) i Tsitsibira (cytrynowo imbirowe piwo). Są też wszelkiego rodzaju likiery z kumkwatu, likiery cytrynowe (limoncello), ouzo, wino (w kartonach i butelkach) oraz piwo (angielskie i lokalne). Piwo z lokalnego browaru w Arillas – Corfu Beer, można nabyć w każdym sklepie.
Figi – rosną wszędzie, lokalsi produkują z nich słodkie marmolady, batony i sprzedają dojrzałe owoce na wagę. Jeśli dobrze trafisz z terminem – figi dojrzewają mniej więcej lipiec/sierpień – sam sobie ogarniesz świeże owoce z drzewa gdzieś po drodze na plażę (serio, rosną wszędzie ;).
Kumkwat – małe pomarańczowe owoce o owalnym kształcie, sprowadzone na wyspę z Chin w 1860 roku przez Sidney’a Merlyn’a. W sklepach na Korfu można nabyć absolutnie wszystko z tym owocem (alkohol, ciastka, batony, dżemy, mydła etc.), rzadziej same owoce, gdyż są niezbyt smaczne na surowo – potwierdzam ;)
Oliwki – ponad połowę wyspy zajmują użytki rolne, z czego ok. 55% same uprawy oliwek. Ciężko nie wpaść na jedną z nich, są absolutnie wszędzie, rozłożyste drzewa dają upragniony cień w drodze na Cape Drastis. Ludność lokalna drzewo oliwne wykorzystuje do produkcji akcesoriów kuchennych i nie tylko. Oliwkowe mydełka o zapachu kumkwatu czy cytryny. Oliwkowe wzory na ceramice, oliwa w każdej możliwej wersji smakowej, oliwki z dodatkami i sauté, tego możesz się spodziewać po Korfu.
Pomarańcze, cytryny i inne owoce – sady cytrusowe i obwoźny handel owocami z samochodu, to typowe widoki na Korfu. Owoce wszelkiego rodzaju, tym właśnie ratuję swój wakacyjny weganizm.
Jeśli już znajdziesz się na wyspie, to na bank wylądujesz w Kerkyrze – stolicy. Lądowanie dostarczy adrenaliny, a widoki pomogą dojść do siebie. Warto spędzić tam jeden dzień… klimatyczne uliczki, bezpańskie koty i same smakołyki. Wegańskie baklawy (Rose’s Bakery na dzielnicy żydowskiej), lody (niedaleko placu tzw. Spinady) i falafel z hummusem (za którym po tygodniu greckiej diety zaczęłam poważnie tęsknić).
Opiszę kilka miejscówek w których jadłam… może akurat będziesz w okolicy i sprawdzisz na własnej skórze.
Rose’s Bakery (Skaramagka 367, Kerkyra 491 00, Greece)
Czytałam o tym na HappyCow, ale w upale myślenie wyłączone i gdyby nie przypadek pewnie nie pisałabym teraz o pyyyyyyyysznych, przeokrutnie słodkich wypiekach Pani Róży. Znak ze strzałką kierującą nas ku dzielnicy żydowskiej i tuż obok wielka tablica zachęcająca nie do końca wiadomo do czego (nazwy lokalu nie było). Między słowami wyczytałam „vegan i glutenfree”, nie mogłam nie pójść… Mały lokalik, pełen ociekających słodkim syropem ciasteczek, specjałów regionalnych, wegańskich, bezglutenowych, koszernych, w przeróżnych kształtach i kolorach. Cukiernia jest wegetariańska, ale większość wypieków jest 100 % wegańska. Ceny są raczej wysokie (o ile nie zarabiasz w euro), uzależnione od wielkości i rodzaju ciastka (UWAGA ta miła Pani najpierw wszystko szybko tłumaczy, a potem wymaga równie szybkiego podjęcia decyzji i dokonania wyboru), ceny od 0,6 do nawet kilku euro za mały kawałek „czegośtam”. Ciastka typu baklawa są strasznie słodkie, lepkie i ciężkie, polecam raczej opcje mini w celu przetestowania wielu smaków. Najlepiej wspominam mini kataifi z owocem kumkwat i jakieś mini bezglutenowe posypane cynamonem. Jest tego naprawdę dużo, są nawet wypieki wytrawne – z warzyw.
Pane e Souvlaki (Gkilford 77, Kerkira 491 00, Greece)
Mały plac, pełen zieleni, bezpańskich kotów i turystów. Sceneria magiczna, szczególnie wieczorem, a soundtrakiem do niej są dźwięki wydawane przez jaskółki. W Pene e Souvlaki można zjeść całkiem smacznego falafela i bardzo dobry hummus. Świeże chlebki pita prosto z pieca, lokalne piwo i mrożona kawa (bez mleka). Miejsce jest bardzo oblegane, co świadczy o świeżości podawanych potraw i ich nienagannym smaku. Jest to lokal dla wszystkożerców z opcjami dla wegetarian i wegan (lepiej zaznaczyć dokładnie przy zamówieniu czego nie chcemy w swojej potrawie).
Orchard (Peroulades)
Mijaliśmy ją codziennie w drodze na plażę, aż w końcu postanowiliśmy sprawdzić co może nam zaoferować typowa grecka tawerna w zakresie kuchni wegańskiej. Nie był to pierwszy tego typu lokal, ale nie widzę sensu w opisywaniu wszystkich, a na podstawie jednego z nich zorientujesz się co i jak. W menu dania o których pisałam we wstępie, briam, gigantes i yemista (ale lepiej pytać o ofertę kelnerkę). Jest sporo przystawek, które z natury są wegańskie i na nich własnie bazowała nasza kolacja. Bardzo smakowała mi fasola w ziołach (gigantes) i domowe, świeże fryty. Jak sama nazwa wskazuje lokal to trochę ogród, możesz poleżeć w hamaku, zjeść kolacje w cieniu bananowca. Miła osługa, wifi i możliwość płatności kartą, wszystko jak być powinno.
Jeśli chodzi o kupowanie jedzenia poza lokalami to masz do wyboru sporo małych sklepików spożywczych, sprzedaż „z samochodu” oraz większe markety na obrzeżach miasteczek.
Sieć marketów Diellas (12 sklepów) – to lokalne korfiańskie markety z żywnością, chemią gospodarczą i kosmetykami. Znajdują się głównie w okolicy miasta Korfu oraz Sidari, Acharavi, Gouvia, Chrisiida, Gazatika i Lefkkimi. W ofercie sklepów można znaleźć sezonowe warzywa i owoce, wszelkiego rodzaju makarony, ryż, kasze, soczewice, fasolę, przyprawy, mleko sojowe, chałwę, oliwki, dżemy i tapenady w słoikach, puszkowane dolmady i fasolkę, lody sorbetowe. Ceny były zauważalnie niższe niż w lokalnych sklepach w moim miasteczku (Sidari), wybór produktów okrojony (jak na typowy dyskont przystało), ale znalazłam produkty na prosty wakacyjny obiad i pożywne śniadanie.
Sieć marketów Lidl (3 sklepy) – tych sklepów chyba opisywać nie muszę. Oferta korfiańskiego Lidl’a różni się od polskiej, nie szukaj past z tofu, nie ma :P Ale możesz udać się po świeże warzywa, pieczywo oraz inne podstawowe produkty spożywcze.
Lokalne sklepy – jest ich wszędzie pełno i totalnie różnią się asortymentem między sobą. W niektórych z powodzeniem nabędziesz kilka rodzajów roślinnego mleka, a w innych ekspedientka zrobi wielkie oczy jak o nie zapytasz. Na szczęście w prawie każdym są świeże warzywa i owoce, musli , pieczywo, makarony, pikle, kasze. Półki pełne żywności lokalnej, ale też typowych przysmaków zachodniej cywilizacji (ciastka oreo, płatki kellogs etc.). W lodówkach zawsze sporo zimnych napojów, wody i piwa, a czasem jakieś lody sorbetowe.
Na koniec wyjazdu nie zapomnij nabyć trochę smacznych pamiątek, a potem wracaj do domu, straszyć znajomych opalenizną.
BRAK KOMENTARZY