Hello Berlin I <3 Niemcy
Są miejsca w których chce się być tylko przez chwilę, są też takie o których nie można zapomnieć i do których się wraca…od kiedy pierwszy raz byłam w Berlinie tuż po skończeniu szkoły średniej, wracam tam… Wtedy walutą była marka niemiecka, na granicy sprawdzano paszporty, a najtańszym sposobem na dostanie się był pociąg relacji Warszawa-Kostrzyn (zniżka na legitymację szkolną ;) i weekendowy bilet grupowy po stronie niemieckiej.
Ówczesny Berlin był inny, pełen nieograniczonych możliwości, pełen zbiegów okoliczności, różnorodnych ludzi, zabawy, koncertów i używek :P Osoby przypadkowo spotkane na nielegalnej imprezie w opuszczonej kamienicy, po kilku godzinach stawały się twoimi najlepszymi przyjaciółmi. Inni pokazywali jakie to miasto jest od środka i naprawdę, gdzie jeść, jak jeździć bez przypału – i biletu – metrem. Po raz pierwszy zjadłam freegański posiłek i tak przerażająco pysznego falafela z hummusem. Pierwszy raz byłam na tylu squatach, zostałam przeszukana przez w pełni uzbrojonego żeńskiego „robocopa” z berlińskiej polizei… W wyniku zbiegu okoliczności mój powrót przypadł na dzień po Love Parade. Moimi towarzyszami w drodze powrotnej były kolorowe zombie miłości na zejściu, księżniczki techno w podartych kreacjach, odblaskowe, plastikowe, niewyspane dzieci…tak jak ja wracali do swoich domów, pełni wspomnień :)
Kolejny Berlin to ten po wprowadzeniu euro, po wejściu Polski do UE, po zmianie statusu z single na in relationship, ze znajomymi przy okazji koncertów czy skate wyjazdów z kolejnym chłopakiem.
Teraz jest Berlin z Eat me please! Jesteśmy w schengen, dojechać można bezpośrednim pociągiem, busem, furą czy samolotem. Jest inaczej, spokojniej, dojrzalej i coraz bardziej normalnie. Teraz stać mnie na bilet w metrze i jedzenie w knajpie, wiem gdzie jest gay district, gdzie kupić ulubione książki, zjeść pizzę z „etycznym” serem, iść na najlepszą kawę i ciastko. Teraz wiem, a przynajmniej nadal wydaje mi się, że mogłabym tam żyć :D
Berlin to raj dla wegan i wegetarian, każdy kto był wie, że tak po prostu jest, koniec kropka :P Poza tym wszystkim, ma do zaoferowania duuuużo w sferze wizualnej i muzycznej, koncerty, wystawy, festiwale, dobrze zaopatrzone księgarnie, sklepy z oryginalnymi przedmiotami, dziwne secondhandy, targi staroci, wszechobecny street art. Ścieżki rowerowe prawie wszędzie <3. Knajpy są często animal friendly.
Kulinarna strona Berlina to różnorodność i wielokulturowość. Każdy znajdzie coś dla siebie jeśli chodzi o smak i zaplecze finansowe. Zwykłe dyskonty zaopatrzone są w całkiem sporą ilość produktów wegańskich.
EDIT (czerwiec 2023): Ceny w tym wpisie są z 2014 roku, na bardziej aktualny wpis o Berlinie musicie chwilę poczekać :)
Zdrowy slow food i tłusty fast food, bistra, pizzerie, kawiarnie, restauracje, smaki ze wszystkich stron świata w wersji cruelty free. Postaram się wymienić jakie miejscówki warto odwiedzić i dlaczego, ale będzie to moja subiektywna lista, kolejność przypadkowa :) Feel free to comment :)
Restauracje / bary / fast food’y
YoYo Foodworld (Gartnerstrasse 27, 10245 Berlin Friedrichshain)
Sądząc po ilości osób w środku, to chyba ulubiony fast food lokalsów. Mają duży wybór burgerów, pizzy i innych potraw, mają też frytki jakie lubię czyli z nieobranych ze skóry całych ziemniaków :) Oczywiście w menu również mango lassie <3 i wszelkie standardowe napoje typu club mate, kawa czy herbata. Lokal może nie jest za ładny, a pizza nie jest idealnie okrągła, ale dzięki temu czuć w nim pewną autentyczność, zero lansu, do tego można przyjść z psem <3! Ceny w granicach 3-7 euro za danie.
Zeus Pizza & Pide (Boxhagener Strasse 30, 10245 Berlin Friedrichshain)
Na wstępie poproś o oddzielne menu z wegańską pizzą, gdyż nie jest to pizzeria w 100 % wegańska. Po przejrzeniu kilku stron na pewno będziesz miał dylemat którą pizzę wybrać :) Pizza z Zeusa jest najlepszą jaką jadłam, lepszą chyba niż w Yoyo, a na pewno ładniejszą :P Opcji jest sporo, cenowo ok. 5 euro za pizzę. Lokal jest dość mały i wieczorami raczej zatłoczony, na ścianach jest pełno karteczek pozostawionych przez bywalców. Naprawdę polecam ze względu na smak i zapach jaki tam panuje :D
Vöner (Boxhagener Strasse 56, 10245 Berlin Friedrichshain)
To w 100 % wegański lokal. Sejtan kręci się na ruszcie zupełnie jak prawdziwy kebab, forma podania do złudzenia przypomina dania z tureckich knajp mięsnych, aż dziwnie się na to patrzy. Ale wszystko jak najbardziej bezmięsne, duży wybór burgerów, sosów, do tego klasyczne frytki i napoje z lodówki jak na typowy fast food przystało. Miejsce dość małe i przeważnie zatłoczone, ale ceny przystępne.
Goura Pakora (Krossener Strasse 16, 10245 Berlin Friedrichshain)
Numer jeden jeśli chodzi o zdrową kuchnię, jadłam tam danie o nazwie Thali Teller (7-14 euro) i każda składowa tego zestawu była równie pyszna. Warzywa pakora, słodkie chutneye, falafel’e, sałatka, papadam’y i gorący dal, najlepsze! Mimo że właściciel GP nigdy nie był w Indiach, uczęszczał na kursy ajurwedyjskiego gotowania, podczas których zainteresował się tematem Hare Krishna i prasadam (gotowanie bez czosnku i cebuli, mięsa i jajek). Poza w/w tematami w menu znajdziesz także falafele, tofu, smoothies, ajurwedyjskie słodkości i kawę z mlekiem sojowym. Wnętrze całkiem miłe, czyste i ciepłe, takie idealne na jesienną kolację-randkę :P
EDIT (czerwiec 2023): Lokal pod ta nazwą już nie istnieje, ale w jego miejscu jest Dervish, który serwuje w pełni wegańska kuchnię roślinną (menu znajdziesz tutaj).
Mammam Garküche Street Food aus Vietnam und Thailand (Krossener Str. 14, Berlin Friedrichshain)
Nie jest to knajpa wegańska, ale na stronie mają napisane, że wszystkie dania na życzenie przygotują w wersji wegetariańskiej i wegańskiej (potwierdzam – wystarczy zaznaczyć przy zamówieniu ;). Wnętrze niezbyt ciekawe, ale jedzenie naprawdę pyszne, kuchnia wietnamska i tajska, ceny przystępne. Mammam znajduje się w obrębie dzielnicy Friedrischshain, tej samej w której znajdują się Yoyo, Zeus, Vöner, Goura Pakora i wiele innych wegańskich opcji, dlatego polecam przyjechać tam na totalnym głodzie :)
Sala Restaurant (Leibnizstrasse 62, 10629 Berlin Charlottenburg)
Restauracja serwuje wietnamską kuchnię, dania są w większości wegańskie (niektóre wegetariańskie) przynajmniej tak podaje portal HappyCow. Dla pewność radzę pytać personel o każde danie z osobna (a jest ich naprawdę sporo), niestety kelnerka która nas obsługiwała mówiła bardziej po niemiecku niż angielsku i były małe problemy z komunikacją :) Ale opinię na temat lokalu wyrabiam sobie raczej na podstawie doznań smakowych, a te były bardzo pozytywne. Naprawdę smaczne, świeżo robione, ładnie podane potrawy. Ulubiony sos z orzechów ziemnych i mleka kokosowego, z idealnie chrupiącymi warzywami i tofu. Ceny w granicach 3-4 euro za zupę czy przystawkę i 7-8 euro za danie główne. EDIT: To miejsce już nie istnieje.
Yellow Sunshine (Wienerstrasse 19, 10999 Berlin Kreuzberg)
Prawdziwy fast food ze sporym wyborem hamburgerów wegańskich i wegetariańskich (większość dań 100 % BIO). Dość spory lokal z możliwością siedzenia wewnątrz bądź na powietrzu. Ceny za burgera 3,90-4,90 euro, napoje 1,50-3 euro. Pan z obsługi mógłby być nieco milszy, ale doznania smakowe raczej pozytywne. Zależy który burger, od poprawnych po naprawdę dobre. EDIT: To miejsce już nie istnieje.
Ta’Cabrón Taqueria (Skalitzer Straße 60, 10997 Berlin Kreuzberg)
Niestety nie jest to lokal z w 100% wegański ani nawet wegetariański, ale przy okazji pobytu na Kreuzbergu akurat on stanął nam na drodze kiedy zgłodnieliśmy. Oczywiście w karcie jest kilka dań wege i vegan, a dla wielbicieli kuchni tex-mex powinno być to wystarczającym powodem. W Wwa nie ma w pełni etycznego burrito czy tacos, dlatego często robię je w domu, dzięki czemu moje wymagania odnośnie smaku znacznie wzrosły, przez co każde burrito jedzone poza nim pozostawia wiele do życzenia. Każdy kto lubi burrito ma swoje wyidealizowane wyobrażenie tego fast food’owego dania. Moje wymarzone musi zawierać guacamole, czarną fasolę, ryż, pomidorową lub mango salsę (najlepiej obydwie) i świeżą kolendrę. Dodatkowe składniki jak sojowy granulat odpowiednio wcześniej zamarynowany i usmażony czy świeże warzywa i pikle, to już kwestia mniej istotna. Ale jeśli ktoś podaje mi burrito bez guacamole to czuję głęboki smutek i rozczarowanie…i tak też się stało w Ta’Cabrón :( Na szczęście ich sojowe kotlety marynowane w soku pomarańczowym i arnocie w daniu o nazwie Soja Pibil były bardzo dobrze przyprawione i smaczne. Porcje dość spore i cenowo w granicach 4-5 euro.
Dolores (Rosa Luxemburg Strasse 7 – Mitte i Bayreuther Str. 36 – Wittenbergplatz)
Kolejne meksykańskie żarcie, którego spróbowałam znajdziesz w Mitte. Lokal wygląda na typowe miejsce do szybkiego spożycia posiłku, kolorowe wnętrze, można samemu skomponować swoje burrito czy tacos. Dania wegańskie oznaczone są sercem. Danie z menu to koszt 4,50-6 euro, napoje 1,30-3 euro, sałatki i quesadille po 4,50 euro (ceny z lutego 2014). Jedzenie smaczne, choć nieco za dużo w nim było duszonej cebuli, a za mało warzyw.
Brunch
Kopps Bar & Restaurant (Linienstrasse 94, 10115 Berlin Mitte)
To był najlepszy brunch jaki w życiu jadłam! Najlepsza pasta jajeczna bez jajek, w smaku była na tyle zbliżona do oryginału – że gdyby nie to że Kopps jest w 100 % wegańskie – bałabym się ją jeść. Było tyle różnych opcji do wyboru od serów, wędlin, bułek, masła w 3 smakach po sałatki, klasyczny (ale bardzo dobry) hummus, pyszne konfitury, coś w stylu kwaśnej śmietany czy jogurtu i owoce w słodkim syropie jako dodatki do mini naleśników. Do tego kilka przystawek na ciepło, mimo szczerych chęci chyba nie wszystko udało mi się spróbować. Po 3 mini talerzykach, z kilkunastominutowymi przerwami pomiędzy każdym z nich, nie miałam już miejsca na więcej. Cenowo brunch to 12,5 euro za „all U can eat”, może nie jest to mało jak na berlińskie ceny brunchy, ale naprawdę warto!!! Za napoje płaci się już oddzielnie. Wnętrze proste, spoko muzyka, miła i ładna obsługa :) Ogólnie mogłabym tam zostać na zawsze i umrzeć z przejedzenia takim śniadankiem :)
Café Morgenrot (Kastanienallee 85, 10435 Berlin Prenzlauer Berg)
Kuchnia wegetariańska, ale tak naprawdę 80-90% dań jest wegańska. Dzięki naszej koleżance Marcie mieliśmy okazję celebrować tam niedzielne późne śniadanie. Cena brunchu to 5-9 euro w zależności od tego jak dużo zjesz :) Café Morgenrot to takie miejsce jak z filmów, mogłoby być scenerią schadzki jakiejś tajnej organizacji lub pary kochanków. Dużo małych stolików, ale wbrew pozorom w godzinach brunchu ciężko jest się tam dostać. Często trzeba czekać na wolny stolik, na brunchach jest sporo turystów. W menu są takie typowe śniadaniowe smakołyki jak świeże pieczywo, różnego rodzaju kanapkowe pasty, sałatki, świeże warzywa, słodkie puddingi, owsianki etc. Tak samo jak w Kopps napoje nie są w cenie brunchu, trzeba je zamawiać oddzielnie. Brunch bardzo smaczny, atmosfera pełna ludzi, psów (można spokojnie przyjść ze swoim zwierzakiem), pięknych zapachów i dobrego jedzenia.
Słodkości i kawa
Ohlálá Tartes Shop (Mainzerstrasse 18, 10247 Berlin Friedrichshain)
Cukiernia, kawiarnia z możliwością skosztowania ich słodkości na miejscu lub zakupienia na wynos. Chyba właśnie tam pierwszy raz jadłam tak dobre wegańskie ciastko…z malinowym kremem z orzechów nerkowca. Ich słodycze są kolorowe i bardzo zróżnicowane, mają także naleśniki, gofry, latte z 3 rodzajami roślinnego mleka do wyboru, a w weekendy odbywa się u nich brunch (niestety jeszcze nie byłam). Mają sporo opcji bezglutenowych, dysponują wi-fi i wegańskim cateringiem (polecam ściągnąć sobie menu, uwaga, wywołuje ślinotok ;). EDIT: To miejsce już nie istnieje.
Freckles (Nostitzstrasse 33, 10965 Berlin Kreuzberg)
Kolejna kawiarnia serwująca nie tylko ciasta, ciastka i kawę ale także zupy, słone tarty i puddingi. Są też desery bezglutenowe i nie zawierające orzechów, można kupować na wynos lub zjeść na miejscu. Latte było naprawdę pyszne i fair trade, ciasta równie smaczne – nadal nie wiem z czego zrobiony był sernik, ale podobno nie sojowy i raczej nie z orzechów…w każdym razie bardzo sernikowy :) EDIT: To miejsce już nie istnieje.
Passenger Espresso (Oppelner Strasse 45, 10997 Berlin Kreuzberg)
Rzadko pijam kawę, do tego traktuję ją bardziej jak deser i chwilę relaksu niż napój pobudzający czy też konieczność po przebudzeniu (jak połowa naszej populacji). Dlatego jak gdzieś trafi się tak dobra jak w Passenger’ze to jaram się! Zwykłe małe latte, a po pierwszym łyku chciałam iść po kolejne i gdyby nie speedujące właściwości kawy pewnie bym tak zrobiła :) Sama kawiarnia dość mała, kilka stolików w środku i na zewnątrz, klimatyczna muzyka, lokalizacja idealna niedaleko metra, a jednak na uboczu (w pobliżu są 2 sklepy rowerowe i Motto Berlin super księgarnia).
E N D E
BRAK KOMENTARZY