London calling – UK
Zanim zaczniesz czytać, włącz sobie ten numer. Może to przypadek, a może nie, ale płyta z której pochodzi, została wydana rok przed moimi narodzinami, a w czasach liceum stała się jedną z tych ulubionych. Idole z klubu 27 poszli w odstawkę, zaczęłam wówczas doceniać nieco inny przekaz, zaangażowanie… no i the Clash!
Luty 2017, Londyn, długa podróż autobusem, jesteśmy niedaleko Edgware road station, moja siostra mówi że przejście po ulicą zostało nazwane na cześć Joe Strummer’a, a ja na chwilę wracam do bycia 16 latką, która przestaje jeść mięso i myśli że to dopiero początek rewolucji w jej nic nie znaczącym życiu ;)
To był mój drugi raz i miasto nie wydaje mi się już takie nieskończenie wielkie. Powoli zaczynam mieć w nim swoje ulubione miejsca i – tak jak w Berlinie – czuję się bezpiecznie i dobrze. Londyn wizualnie stymuluje, intryguje i pozostawia niedosyt…
Lokalne targi żywności, uliczne bazary z owocami i warzywami, sklepy z żywnością z całego świata dla tych wszystkich ludzi którzy tam na co dzień mieszkają, aby mogli czuć się jak u siebie… pozornie smutne wiktoriańskie domy z czerwonej cegły, niekiedy ciągnące się kilometrami, identyczne jakby skopiowane w photoshop’ie. Przechodzenie na czerwonym i jedzenie obiadu na śniadanie, bo typowe angielskie śniadanie składa się z: jajecznicy, kiełbasek, gotowanej fasolki w sosie pomidorowym, duszonych pieczarek, pomidorów, karmelizowanej cebulki, tostów z masłem i boczku <LOL>. Eat me please w Londynie, będzie o jedzeniu, piciu, muzyce i roślinach, zapraszam…
JEDZENIE
Londyn jest tak duży i różnorodny, że pewnie dałby radę spełnić każdą kulinarną fanaberię. Tam nikt nie boi się alergii pokarmowych, dziwnych albo w danej chwili modnych diet, toleruje się wszystko i każdego z osobna i to jest piękne!
Wegańskie jedzenie to raczej standard, mimo iż narodowej angielskiej kuchni jest raczej z tym tematem nie po drodze. Możesz wybierać miejsca stricte roślinne, albo żywić się w zwykłych knajpach. Albo wybrać tamtejsze markety z jedzeniem i nie tylko… W zasadzie każda dzielnica ma swój, są specjalnie wyznaczone miejsca na uliczne jedzenie i wśród niepozornych straganów na kółkach możesz odnaleźć takie perełki jak np. etiopskie jedzenie 100 % wegańskie (Merkamo Ethiopian, Spitalfields Market, Horner Square, London E1 6EW). Inne znane londyńskie markety to Borough (London Bridge SE1), Camden i KERB (32 Camden Lock Pl, London NW1 8AL), Brixton Village Market (Brixton SW9), Brick Lane (91 Brick Ln, London E1 6QR) i Broadway Market (Hackney E8).
Club Mexicana (Unit 215 – 216, Camden Lock Market, Chalk Farm Rd, London NW1 8AF. Czynne: pon-ndz 12:00 – 17:00)
Na pierwszy rzut poszedł lokal umiejscowiony w znanym gastro zagłębiu tuż przy dokach – czynnym cały tydzień od 12-17 Kerb Camden Market. Club Mexicana (numer 4 na mapie marketu) to miejsce ze 100 % wegańskim fast foodem. Serwują między innymi modnego jackfruita w sosie BBQ oraz tacos z tofu-rybą w cieście piwnym. W menu jest burrito, tacos i nachos w wersji cruelty-free, ociekające domowej roboty salsami, nabite świeżymi warzywami i piklami, czyli ulepszona wersja kuchni meksykańskiej to take-away. Trafił nam się bardzo zimny dzień i bardzo duży głód po podróży, przez co porcje wydawały się być zbyt małe. Ale smak w 100 % trafiony. Na pewno wrócę do nich na Kerb albo do innego lokalu, bo mają jeszcze 2 lokalizacje w innych częściach Londynu.
Vegbar (45 Tulse Hill, Brixton, London SW2 2TJ. Czynne: wt-sob 12-22:30, ndz 12-22) EDIT: niestety Vegbar zamknięto :(
Cytując moją siostrę „pyszna była ta nie-ryba” (zdjęcie poniżej – tofu fish & chips) i na tym powinnam zakończyć, ale pewnie chcesz wiedzieć coś więcej?! Bardzo chciałam wylądować w końcu na Brixton, ale trafił nam się okropny, mokro zimny dzień, a gdyby nie Vegbar, wsiadłabym w metro i wróciła do domu płakać. Do lokalu wiedzie prosta droga od Brixton Station przez Effra Road zmieniającą się w Tulse Hill, taki miły 15 minutowy spacer i jesteś. Wnętrze dość spore, jasne, z dużą, otwartą na wnętrze lokalu kuchnią. Menu to kilka dań głównych, przystawki, desery i napoje. Od lekkich sałatek po klasyczne – wspomniane wcześniej – angielskie „fish & chips” z sosem tatarskim i miętowym pure z groszku. Przetestowaliśmy kilka pozycji i możemy polecić tacos z jackfruitem, curry i burrito. W bonusie dostaliśmy rybne paluszki z tofu mmmm <3. Dla smakoszy % są kraftowe, lokalne piwa i cydr oraz wina.
Vegan Burgers by Mooshies London (104 Brick Lane, London E1 6RL. Czynne: wt-śr 12-22 / czw 12-23 / pt-sb 12-24 / ndz 12-22)
Kolejny piękny wieczór przywiódł nas w okolice Spitalfields. Był czas na prezenty z okazji 14tego lutego zakupione w Rough Trade i czas na głód po godzinie spędzonej na przeglądaniu płyt. Zostałam przegłosowana i wybraliśmy się na burgery do otwartego pod koniec zeszłego roku Vegan Burgers by Mooshies London. Wybór padł na burgera z quinoa i czarną fasolą, sam kotlet nie był jakoś specjalnie przyprawiony, ale wraz dodatkami smakował naprawdę okey. Menu to tylko kilka pozycji: 4 burgery, frytki z batata i zwykłe, jakieś desery, napoje alkoholowe i bez. Są piwa z Moncada Brewery Notting Hill i napoje lokalnej marki Dalston’s. Jest też wi-fi i fajny widok z okna na Brick Lane :P
Typowe angielskie śniadanie (cały Londyn. Czynne: rano ;)
To nie jest nazwa lokalu, a tego co nazwałabym bardziej solidnym obiadem, a lokalsi nazywają angielskim śniadaniem. Poniżej wersja zweganizowana przez moją siostrę i to było moje pierwsze śniadanie jakie zjadłam na londyńskiej ziemi (powinna być jeszcze tofucznica, ale kto by to pomieścił). Wegańskie english breakfast serwują np. w Black Cat (opis poniżej), ale z łatwością nabędziesz składniki w pierwszym lepszym sklepie (mrożone kiełbaski i parówki są dostępne w większości marketów i mniejszych sklepów).
Black Cat Cafe – workers cooperative (76 Clarence Rd, London E5 8HB. Czynne: pon 12-21 / wt zamknięte / śr-pt 12-21 / Sb-Ndz 11-20)
To był jeden z ostatnich dni wyjazdu, z rana świeciło słońce, był spacer od Little Venice przez ścieżkę wzdłuż Regents Canal do Camden, były zakupy płytowe w All Ages Records i zabawa w turystów z wdrapywaniem się na wzgórze w Greenwich Park. W drodze powrotnej mieliśmy zahaczyć o londyński mordor, dzielnicę ceglanych doków i szklanych wieżowców (przystanek Canary Wharf), ale po 5 minutach spędzonych w „Gotham” miałam dość. Dzięki temu po szybkim researchu na HappyCow pół godziny później wysiedliśmy na Hackney i poszliśmy sprawdzić jak sobie radzi lokalna kooperatywa pracownicza Black Cat Cafe. Poza bardzo dynamicznie zmieniającym się menu (w czasie mojego pobytu 3 potrawy zostały wykreślone, a w ich miejsce pojawiły się 3 zupełnie nowe) jest tam mini sklepik z roślinnymi substytutami mięsa i nabiału oraz księgarnia.
Menu czarnego kota to zupy, sałatki i dania główne, których jest całkiem sporo, a większość składników które w nich stosują jest organiczna. Dania: od klasycznych fast food’ów (kanapki, frytki i burgery) po typowe wegańskie „papki” z ryżem, lazanie, curry i różne mięsne substytuty. Jest pyszna kawa od zapatystów i mleczne shake’i – <3 peanut butter & chocolate rządzi – są niemieckie słodkie napoje Fritz i Club Mate. Nie wiem czy lokal na co dzień przeżywa takie oblężenie, ale o godzinie 20 w poniedziałek była kolejka do wejścia, może to przez te porcje nie do przejedzenia (nie przesadzając moim daniem curry najadły by się 2 bardzo głodne osoby). Black Cat Cafe jest przyjazna posiadaczom psów i rowerów, tym płacącym kartą i uzależnionym od internetu również. Na pewno wrócę i na pewno polecam!
Vegan Hippo ( 52 Rupert St, Soho, London W1D 6DS. Czynne: pon-pt 6:30-21:30 / sb 12-23 / ndz 12-18)
To miejsce wybraliśmy trochę z przypadku, trochę z lenistwa. Po zjedzonym chwilę wcześniej naprawdę marnym pad thai’u w dzielnicy chińskiej przyszedł czas na deser. Vegan Hippo w swojej ofercie teoretycznie słodkości posiadał, ale wizualnie nie spełniały one pewnych podstawowych norm – deser musi krzyczeć „zjedz mnie”, a nie „leżę w tej lodówce od rana” ;) Tak więc dla odmiany, popełniłam kolejny w swoim życiu błąd zamawiając hot-dog’a. Zanim go dostałam przeanalizowałam menu, leżące na parapecie książki i ogólny klimat tego miejsca, dochodząc do wniosku, że ta jedna jedyna wizyta mi w zupełności wystarczy. Ale może ktoś z was akurat zbłądzi i zgłodnieje na Soho, da hipopotamowi kolejną szansę (jakby co czekam na wasze recenzje).
Dou Dou – Qing Buffet (6 Kentish Town Road, London NW1 9NX. Czynne: pon-pt 12:00 – 22:30 / sb-ndz 12:00 – 23:00)
Tuż obok stacji metra Camden Town znajduje się wegański bar azjatycki. Za dużo o nim powiedzieć nie mogę, choć byłam, jadłam i doceniam istnienie tego typu miejsc. W Dou Dou możesz spróbować opcji „all you can eat” za 6-7 funtów albo wziąć pudełko na wynos. Potraw jest naprawdę sporo, można brać dokładki i próbować wszystkiego w cenie bufetu. Od razu zaznaczam, że nie jest to kuchnia w żadnym stopniu dietetyczna, sporo jest potraw smażonych. W ofercie są dania z sejtanu i soji imitujące potrawy mięsne, sporo makaronu, ryżu, warzyw i owoców. Ciekawostką są wegańskie prażynki „krewetkowe”. Jeśli masz ograniczony budżet i masz ochotę się tak po prostu najzwyczajniej najeść, to jest to właśnie miejsce dla ciebie.
Pop Brixton (49 Brixton Station Rd, Brixton, London SW9 8PQ)
Kilkadziesiąt metalowych kontenerów, grupa kreatywnych osób i jeden dobry pomysł, a w efekcie przestrzeń w której swój dom znalazło kilkadziesiąt niezależnych biznesów od studia graficznego, architektonicznego, przez sklep z odzieżą vintage, skateshop i sklep z płytami, po różnorodne lokale gastronomiczne. Pop Brixton to ciekawe miejsce z totalnie luźną atmosferą i diy’owym wystrojem. Ponieważ przyszliśmy tam po wizycie w Vegbar – totalnie najedzeni – to nie skupiałam się specjalnie na zapleczu gastronomicznym. Na bank widziałam tam wegańską pizzę, kraftowe vegan-friendly piwa i tak naprawdę dania wege i vegan znajdziesz w większości lokali – są jasno opisane.
To co bardzo mi się tam spodobało, to tzw. Pop Farm, czyli miejski ogród z roślinami ozdobnymi, warzywami i ziołami, dostępny dla lokalnej społeczności. Odbywają się w nim również warsztaty z odżywiania, uprawiania roślin jadalnych i ogrodnictwa, rozdawane są nasiona i bulwy, istnieje możliwość czynnego udziału w uprawie ogrodu. Warszawo kiedy stworzysz coś podobnego?
Sieć lokali Wetherspoon
Typowe puby sieci Wetherspoon jak Hamilton Hall przy Liverpool Street Station czy The Gate Clock na Greenwich Cutty Sark poza standardową ofertą napojów alkoholowych mają w swoim menu kilka opcji dla wegetarian i wegan. Idealne na low-budgetowy wypad do pub’u o bardzo angielskiej atmosferze, wystroju i menu. Znajdziesz tam na pewno frytki, jakieś curry, samosy, meksykańskie chilli, makaron z sosem pomidorowym, typowy fast food do piwa czy cydru.
Golden Union (38 Poland Street, London W1F 7LY. Czynne: codziennie 11:30-22)
Tutaj wielu z was może pomarudzić, bo nie jest to miejsce wegańskie ani nawet wegetariańskie, ale czasem masz ochotę na tradycyjne angielskie „fish & chips” w wersji vegan czyli frytki i tylko frytki, a akurat jest niedziela, godzina późna więc idziesz tam gdzie mają otwarte. Frytki bardzo smaczne, porcje solidne, a wzięte na wynos mogą zostać spożyte gdzie tylko zechcesz, w bardziej wegańskiej atmosferze niż ta panująca w lokalu. My siedziałyśmy sobie na schodkach do apartamentu, gdzieś w ciemnej uliczce na Soho, tuż przy czerwonej budce telefonicznej służącej lokalnym żulom za toaletę, polecam ;)
To miejsce to tylko pretekst do napisania o narodowej angielskiej potrawie, a raczej jej ziemniaczanej połowie. Londyński smutny dzień bez frytek to dzień stracony, można je nabyć zarówno w knajpach typu „kebab” jak i typowych angielskich barach, niekiedy nawet w tych do których ludzie chodzą się głównie napić (np. pop-up z frytkami i burgerami w pubie Market House). O frytkach i rybie w wersji wegańskiej pisałam przy okazji Vegbaru w którym je można nabyć (mmmmmniam), ale to dość popularny temat w Londynie więc na bank znajdziesz przy odrobinie chęci (i dostępie do wifi).
Pizza Union (25 Sandy’s Row, London E1 7HW. Czynne: pon-ndz 11-23)
Przypadkowa włoska pizzeria z dużą ilością wariantów dla wegetarian, ale jak poprosisz przygotują ci wersję z warzywami i bez sera. Nie napisałabym o niej gdyby nie ciasto… rzadko jadam pizzę na tak cienkim i chrupiącym cieście, a takie właśnie lubię najbardziej. Pewnie to zasługa ogromnego pieca w którym jest wypiekana, te miejscami przypalone brzegi i semolina chrupiąca między zębami to jest to. Więc jeśli najdzie cię ochota na italian food w okolicach Spitalfields, to może akurat trafisz tam przypadkiem tak jak my.
PICIE i MUZYKA
Brixton Brewery (Arch 547, Brixton Station Rd, London SW9 8PF. Czynne: sb 12-18)
Mały, lokalny browar w samym sercu kolorowego Brixton – bardzo blisko Pop Brixton – stacjonarnie czynny jest jedynie przez 6 godzin w niedzielę. Można zobaczyć gdzie powstają te niepasteryzowane i niefiltrowane piwa, można je degustować na miejscu lub kupić kilka butelek na wynos. Fajnie patrzeć jak działają takie niezależne firmy, które powstają z inicjatywy kilku znajomych i po jakimś czasie stają się ich sposobem na życie i źródłem utrzymania. Połowa piwa z tego browaru trafia do okolicznych sklepów i barów, tak więc jakby co nie ma problemu z nabyciem go w inny dzień tygodnia. Propsuje tego typu inicjatywy i czekam, aż u nas będzie to bardziej przystępne i wykonalne.
Samuel Smith’s Brewery
Organiczne, wegańskie piwa i cydry Samuel Smith’s Brewery są dostępne w większości londyńskich barów. Prawie wszystkie piwa i cydry produkowane w browarze są wegańskie (poza beczkowym Old Brewery Bitter i butelkowym Yorkshire Stingo), dodatkowo na stronie wszystko jest oznaczone (i tak powinno być!). Musiałam o nich napisać bo truskawkowe, słodkie i niewinne organiczne piwo miało ponad 5 %, smakowało jak dobry owocowy soczek, a spowodowało niezły zawrót głowy. W ofercie są też warianty wiśniowe, malinowe i morelowe oraz kilka innych bardziej klasycznych ale’i czy stout’ów.
Total Organics Juice Bar (Borough Market, 8 Southwark Street, London SE1 1TL. Czynne: śr-czw 10:00 -17:00 / pt 10:00 -18:00 / sb 8:00 -17:00)
Organiczne, świeżo tłoczone soki i smoothies z owoców i warzyw, bez dodatków, robione na miejscu, na twoich oczach to właśnie oferuje Total Organics Juice Bar. Czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze, możesz skorzystać z gotowych kombinacji opisanych na tablicy lub stworzyć własny mix. Zdrowie, świeżość i energia prosto z kubeczka, przez słomkę do twojego brzuszka. Oczywiście tego typu barów z tłoczonymi na zimno sokami jest pełno wszędzie, zdrowa i smaczna moda! Polecam shoty z młodego jęczmienia, podawane w kieliszkach ;)
The Black Heart (2-3 Greenland Place, London, NW1 0AP. Czynne: pon-wt 15-23:30 / śr-czw 15-01 / pt-sb 12-02 / ndz 12-23)
Pub o ładnej nazwie i mrocznej atmosferze, kilka minut od stacji metra Camden Town. Głośna muzyka, drogie piwo, tłok i śmierdzące toalety to podobno kwintesencja dobrego londyńskiego pub’u. Hell yeaa polecam korzystać z toalety na 2gim piętrze ;) Ale tak na serio, jak już wyczekasz chwilę i znajdziesz sobie miejsce to poczujesz się trochę jak w domu, trochę jak w W-wskim nieistniejącym już lokalu Miasto Gadających Głów. Warto wspomnieć, że w The Black Heart odbywają się także koncerty, na górnej sali.
A jak już wchodzimy na tematy koncertowe to Camden jest odpowiednią dzielnicą jeśli cię one interesują. Nieopodal znajduje się klub Underworld, Electric Ballroom oraz miejscówka z darmowymi imprezami i koncertami o nazwie Unicorn.
Rough Trade (The Old Truman Brewery, 91 Brick Ln, London E1 6QL. Czynne: pon-czw 09-21 / pt 09-20 / sb 10-20 / ndz 11-19)
Sklep z muzyką – czarnymi płytami, książkami, magazynami, zinami, cd’kami i wszystkim co z tematem związane – umiejscowiony w starym browarze. Na wejściu znajduje się także kawiarnia i automat foto – można sobie zrobić serię czarno-białych zdjęć – jak w Berlinie tylko kilka razy drożej ;) Tak naprawdę to jest to jeden z 4 sklepów działających pod szyldem Rough Trade, a pierwszy z nich otworzył się ponad 40 lat temu w zachodnim Londynie. Za tym miejsce i nazwą kryje się wiele historii, znajdziesz tam sporo płyt i książek, może nawet zechcesz między nimi zamieszkać ;)
All Ages Records (27 Pratt St, London NW1 0BG. Czynne: codziennie 11:30-18:30)
Tym razem na Camden znajdziesz 100 pro DIY sklep z muzyką hardcore, punk i okolice. Mały lokalik, ale można się dogrzebać czegoś ciekawego jeśli chodzi o płyty. Znajdziesz tam także ziny, koszulki, przypinki i inne punkowe zabawki. Polecam!
SŁODKOŚCI
Cookies and Scream (Unit L1, Dingwalls Gallery – Camden Lock Market, London NW1 8AF. Czynne: pon-ndz 10:00 – 17:30)
Małe stoisko we wnętrzu jednej z hal marketu Camden Lock, który mieści się obok Regent’s Canal w miejscu gdzie przecina go Camden Hight Street biegnąca od stacji metra (jakieś 10 minut spacerkiem). Podobno najlepsze słodkości w Londynie, a w dodatku 100 % bezglutenowe i wegańskie. Podobno, bo nie udało mi się zbyt wielu z nich skosztować, szybko znikają i czasem trzeba czekać aż dopieką się kolejne porcje. W ofercie cukierni są też słodkie shake’i do których dodawane są ciastka i bardzo dobra kawa. To kolejny rodzinny biznes o którym piszę, działa już od 6 lat i ma 2 lokalizacje. Następnym razem muszę w końcu skosztować słynnej kanapki składającej się z 2 dużych ciastek przekładanych lodami :D
Ms. Cupcake (408 Coldharbour Ln, Brixton, London SW9 8LF. Czynne: pon-śr 12-19 / czw-ndz 10-20)
Jadąc na Brixton mieliśmy w planach m.in. Ms. Cupcake, bo o tym miejscu było głośno i skoro już gdzieś jesteś to czemu by się na własnej skórze nie przekonać, dlaczego? W pełni wegańska cukiernia oferująca całe spektrum słodkości od muffinek, po ciasteczka i torty, pieczone oraz dekorowane na miejscu, na twoich oczach. To chyba moje najsłodsze doświadczenie ostatnich miesięcy, dosłownie! Kupiliśmy kilka różnych ciastek, były smaczne same w sobie, ale poziom słodkości kremu którym były udekorowane był dla mnie zbyt wysoki. Za to wyglądały mega pięknie i kusiły zza lady, dlatego następnym razem pewnie też tam wpadnę, ale sięgnę po coś bez kremu ;)
SKLEPY SPOŻYWCZE I DROGERIE
Stołowanie się w londyńskich knajpach jeśli zarabiasz w PLNach to trochę smutek na koncie, ale przeliczanie cen na złotówki odbierze ci wszelką radość z pobytu, więc don’t do this! Jeśli twój budżet jest ograniczony możesz się żywić falafelem i frytkami oraz warzywami i owocami z ulicznych straganów, albo korzystać z szerokiej oferty lokalnych sklepów czy dyskontów.
Kiedy lądujesz w pierwszym lepszym sklepie spożywczym, raczej sieciówce – o ile nie będzie to sklep turecki, indyjski czy azjatycki – na bank rzuci ci się w oczy napis „meal deal”. Jest to opcja na szybką przekąskę, która polega na wybraniu z asortymentu sklepu zestawu 3 produktów – najczęściej kanapki, napoju i jakiegoś snacka (chipsów, batonika etc.). Meal deal’e są dobrze opisane na półkach i prawie zawsze znajdziesz opcję vegan (kanapki z hummusem, wrapy z falafelem etc.), świeżo wyciskane soki, batoniki raw albo klasyczne chipsy solone i colę (jeśli lubisz).
Kolejną opcją która pozwoli ci nieco oszczędzić są produkty przecenione z uwagi na bliski termin ważności lub niedalekie zamknięcie sklepu (pieczywo). Produkty te przeważnie leżą na specjalnej półce „reduced”, trzeba pytać personel lub szukać dodatkowych nalepek na produktach – pod koniec dnia niektóre potrafią być przecenione nawet o 75%.
China Town (okolica Gerrard Street, Soho, London)
Piszę o China Town w kontekście jej marketów i sklepików spożywczych z produktami z najodleglejszych zakątków świata. Możesz tam z łatwością kupić świeżego jackfruit’a czy durian (to ten owoc co bardzo źle pachnie), ciastka z pandanowcem, ogólnie… wszelkie specyfiki do przyrządzenia najbardziej egzotycznych potraw znajdziesz właśnie tam! Z racji zainteresowań spędziłam sporo czasu między półkami tych marketów i marzę o tym, by mieć taki jeden w W-wie, Asia Tasty (w Hali Mirowskiej) to przy nich maleństwo.
Tesco
To sieć którą dobrze znasz, a jednak w UK jej oferta produktów dla wegan jest nieporównywalnie większa. Ich brand „Free From” – stworzony dla osób z różnego rodzaju alergiami pokarmowymi – jest ogólnie dostępny. Kolejny brand „Meat Free” to dania mrożone z których spora część to produkty odpowiednie dla wegan. Tesco oferuje także inne marki: mrożonki Quorn, serię fake meat’ów Lindy McCartney, sery Violife, gotowe dania marki Amy’s (z których spora część jest odpowiednia dla wegan) i sojowe lody Swedish Glace. No i najważniejsze – ceny produktów wegańskich są porównywalne z cenami wszystkich innych. Dodatkowo częste przeceny i promocje, potrafią zdenerwować osobę kupującą na co dzień mleko sojowe za 5-7 zł… tam kupisz je za 60p ;) a to tylko jeden z przykładów.
Sainsbury’s
Najlepszy paczkowany hummus jaki jadłam był właśnie od nich, zabrany z półki reduced w cenie 50p, z pieczoną czerwoną papryką. Tak samo jak Tesco, Sainsbury’s posiada swoje „Free From”, dla osób z alergiami (znajdziesz tam trochę dóbr dla siebie), oraz ofertę marek tj. Linda McCartney, Quorn, Amy’s, Violife, Smooze! (lody z mleka kokosowego i owoców), The Coconut Collaborative (jogurty i lody), czy Swedish Glaze.
Holland & Barrett
To sieć sklepów z witaminami i suplementami diety, ale także kosmetykami i zdrową żywnością. Od małych sklepików po większe markety, mają w swojej ofercie po pierwsze dobrej jakości witaminy odpowiednie dla wegan, po drugie całkiem sporą ofertę słodyczy (np. wegańskie żelki o smaku summer peaches, batony nakd i squirrel sisters – zajebiste opakowania, chipsy Eat Real – quinoa sour cream pyszne), fake meat’ów, serów Sheese oraz kosmetyków.
Lush (44 S Molton St, Mayfair, London W1K 5RT. Czynne: pon-sb 10-20 / ndz 11-19)
Miejsce do którego wchodzisz i od pierwszej chwili nie wiesz w którą stronę patrzeć, a tym bardziej po co konkretnie wyciągnąć swoje łapki, aby to powąchać. Lush to firma która nie testuje na zwierzętach, uświadamia i stosuje politykę fair trade. Jej kosmetyki są ręcznie wykonywane i pakowane, spora część z nich jest wegańska. Na terenie Londynu znajduje się kilka sklepów. Obsługa jest bardzo pomocna, chętna aby demonstrować działanie konkretnych produktów, można śmiało poprosić o próbki czy porady. W tym sklepie dopada mnie totalna próżność, to wszystko tak pachnie i idealnie współpracuje z moją skórą. Przetestowałam na sobie kilka różnych kosmetyków i jak na razie nie znalazłam w ich miejsce nic lepszego. Czekam na Lush’a w PL ;)
Superdrug
Sieć drogerii popularna w Londynie jak u nas Rossmann. Ma własny brand kosmetyków nie testowanych na zwierzętach z czego spora część nie zawiera składników odzwierzęcych (jest 100% vegan) i jest dobrze oznaczona w sklepie online i na opakowaniach.
SPACER I ODPOCZYNEK
Okolice Little Venice i ścieżka wzdłóż Regent’s Canal to całkiem ładna i przyjemna trasa, aby pieszo przetransportować się na przykład na Camden ;)
St James’s Park
W samym centrum turystycznego koszmaru, tuż przy Buckingham Palace w stronę Westminster Bridge, znajduje się park z mini jeziorkiem. Wśród kwiatów i drzew przechadzają się różne gatunki ptactwa wodnego, a w chaszczach buszują wiewiórki szare. Nie mogłabym polecić lepszego miejsca na odpoczynek i obcowanie z naturą w samym środku miasta.
Barbican Center i Barbican Housing Estate (Silk Street, London EC2Y 8DS. Czynne: sprawdź tu )
Kompleks będący największym w Europie centrum sztuki, połączonym z kompleksem mieszkalnym zbudowany w stylu brutalistycznym. Centrum działa cały tydzień, ale to co jest na zdjęciach poniżej to Garden Room i żeby go zobaczyć, trzeba przybyć do Barbican’u w niedziele w godzinach 12-17 (jedynie wtedy pewne rewiry tego miejsca są dostępne dla zwiedzających).
Na mnie to miejsce zrobiło wrażenie, byłam tuż przed zamknięciem, było mało ludzi, pachniało wiosną. Te wszystkie drzewa, krzaczki i kwiatki, beton, metal i szkło… przez chwilę miałam postapokaliptyczną wizję świata bez istot ludzkich ;)
St. Dunstan in the East Church Garden (Dunstan’s Hill, London EC3R 5DD)
Ogród który powstał na ruinach średniowiecznego, zbombardowanego kościoła. Takie malutkie miejsce ukryte gdzieś w City of London, niedaleko Tamizy, więc może wpadniesz na nie przy okazji.
Tate Modern i Tate Britain (Bankside, London SE1 9TG. Czynne: niedziela – czwartek 10-18, piątek – sobota 10-22)
To pierwsze to muzeum międzynarodowej sztuki nowoczesnej, drugie to muzeum sztuki brytyjskiej. Ekspozycja stała Tate Modern jest dostępna bezpłatnie, poza tym odbywają się tam wystawy czasowe, a dodatkowo przez budynek Broiler House można się dostać na taras z dobrym widokiem na okolicę ;) Oczywiście jeśli interesujesz się tematami wizualnymi, warto śledzić wydarzenia odbywające się w obydwu miejscach. Tate Modern mieści się w budynku dawnej elektrowni, sala do której wchodzimy z poziomu ziemi – w której znajdowały się kiedyś generatory prądu – robi wrażenie, ma wysokość siedmiopiętrowego budynku.
Greenwich (Londyn SE10 8XJ. Czynne: codziennie 6:00-21:30)
Położony nad Tamizą jeden z parków królewskich. Ze wzgórzem widokowym (o ile nie trafisz na taką pogodę jak ja ;) i obserwatorium na jego szczycie. Aby tam dojechać musisz skorzystać z DLR’a, sieci sterowanych automatycznie pociągów obsługujących teren wschodniego Londynu. Park jest oblegany przez turystów, ale spory więc pewnie da się w spokoju piknikować w czasie gdy aura przestaje być – aż tak typowo londyńska – jak na moim zdjęciu.
Sky Garden
Nowoczesny wieżowiec, charakterystyczna bryła którą londyńczycy nazywają walkie-talkie, na swoim ostatnim piętrze posiada ogród zimowy. No nie jest to może Botanischer Garten w Berlinie ani lokalny Kew Garden (w którym jeszcze nie byłam), ale znając kaprysy lokalnej pogody może stać się schronieniem z niezłym widokiem na miasto (35 pięter). Minusem jest to, że wizytę musisz sobie wcześniej zabookować przez internet i zjawić się z wydrukowanym biletem. W środku ogrodu znajduje się restauracja i bar, ale nie sprawdzałam nawet co mają w ofercie, czillowałam pod palmą jak to ja ;)
Na koniec czeka cię nagroda, o ile do niego oczywiście dobrnąłeś… kolejny numer, tym razem z płyty o wymownym tytule The Queen Is Dead z 1986.
Londyn jest cudowny! marzy mi się tam kiedyś zamieszkać, choć na jakiś czas :) tymczasem, mam do niego godzinkę pociągiem, także też nie jest źle… tylko czasu brak :)
widzę, że Ty idziesz bardziej w klimaty burgery, typowe English Breakfast i słodkości :D ja za to mam swoich bardziej zdrowych ulubieńców w Londynie – Nama Foods, Yorica, Mae Deli, Vantra Vitao, Wild Food Cafe <3 polecam! mam ochotę odkryć jeszcze więcej, no i z pewnością wybrać się do miejsc, które ty powyżej pokazałaś :)
Przy takiej pogodzie jaka panowała mój brzuch żądał ode mnie tłuszczu ;), ale te miejsca o których piszesz też są na liście. Następnym razem przyjadę w lecie, będzie cieplej i będzie ochota na raw food i zdrowie.
zgadzam się! na tutejszą pogoda idealnie sprawdza się takie 'comfort food’ :D
Dzięki za ten tekst, wybieram się do Londynu niedługo, tylko na weekend ale dzięki tobie wiem gdzie iść i czego spróbować ;-)
Ciesze się, że mój wpis się przyda! Baw się dobrze i smacznie ;)