Chleb bananowy bezglutenowy

Banany w cieście, posypane cynamonem i prażonymi płatkami migdałowymi, słodkie, ciepłe, przypieczone na patelni, z odrobiną ciemnego rumu…kiedy mam kryzys i potrzebuję czegoś super słodkiego tylko one ratują ;)

Kiedyś był to tylko typowy deser z taniego baru z orientalnym żarciem, i gdyby wspomnienie tego smaku, w takiej formie, miało zostać we mnie na zawsze, wolałabym umrzeć :P…tłuszcz niewiadomego pochodzenia, papkowaty banan, zero zajawki. Ale nie będę się znęcać nad warszawską „gastronomią” sprzed lat, nie potrzebowałam jej, tak samo jak ona mnie za klienta, co pyta o dania bez tego, czy tamtego. Smak marnego deseru odszedł w zapomnienie, bo to takie proste żeby zrobić go smacznym i na nowo się zajarać.

Od początku nie planowałam podawać przepisu na banany w cieście, a jedynie przywołać wspomnienie ich smaku. Bananowe klasyczne ciasto, troszkę nuda, bananowy chleb też klasyk, ale już lepiej. Zrobiłam bezglutenowy, bo ile można jeść tej mąki! Orzechy laskowe w karmelu z syropu klonowego i cynamonu, które wylądowały na chlebku, trafią niebawem jako oddzielny przepis na batony. Czasem kupuję takie za miliony, ale po co skoro zrobienie ich to taki banał.

Wracając do chleba, ma mocno intensywny smak, troszkę „chlebowy”, troszkę słodki, jest wilgotny, ale strukturę ma jednorodną, nie wyrasta zbyt wysoki, dzięki czemu jest zbity. Podczas pieczenia w całym domu czuć wanilię i cynamon, za chwilę znowu słodkie banany, będzie ciężko, ale wytrzymaj do momentu aż ostygnie, choć na ciepło pewnie też jest spoko. Ja spożywałam go jako dodatek do wieczornej kawy, ale pewnie do śniadania z domową konfiturą lub kremem z pierniczków wpasuje się równie dobrze. Cheers!